Eurydyka, żona Kreona ma w "Antygonie" do powiedzenia tylko kilka zdań. W lubelskiej inscenizacji sofoklesowej tragedii nie mówi nic. Wyłania się z ciemności majestatyczna, w królewskiej purpurze. Kiedy słucha opowieści posłańca o samobójstwie Antygony i Hajmona, zdziera z twarzy maskę. Potem kolejną. Wreszcie odchodzi, z maską bólu wrośniętą w twarz. "Antygona" przygotowana w Lubelskim Teatrze Osterwy przez twórcę Sceny Plastycznej KUL Leszka Mądzika i Annę Chodakowską z warszawskiego teatru Studio, jest świadectwem niepewności. Czy "Antygona" może dziś jeszcze coś powiedzieć, czy potrafi jeszcze w ogóle mówić? Niektórzy sądzą, że Sofokles wymyślił postać Antygony. Dziś już prawie nikt nie pyta o jej pochodzenie. Tragedia Sofoklesa wyczerpała się w kolejnych interpretacjach - taki wyrok jest możliwy. Twórcy przedstawienia powoli wycofywali się ze słów. Zamiast nich wprowadzili obrazy, które przejąć miały zadania budzenia litości
Tytuł oryginalny
Niema tragedia przetworzona na obrazy i dźwięki
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 64