Bezpośrednia obserwacja dowodzi, że obecnie teatry są oblegane. Na szczęście nie są to martwe dusze wycieczek zakładowych - a żywo reagująca publiczność - pisze Paweł Płoski w Teatrze.
"Niektórzy - czyli nie wszyscy. Nawet nie większość wszystkich ale mniejszość. Nie licząc szkół, gdzie się musi" (Wisława Szymborska). Niektórzy chodzą do teatru, ale tych, co nic chodzą, jest więcej. W lutym 2010 roku CBOS spytał, "czy był(a) Pan(i) w teatrze" w roku 2009. 1 procent respondentów odpowiedziało: tak, wiele razy; 8 procent - tak, kilka razy; 6 procent - tylko raz. Razem 15 procent. Reszta, całe 85 procent biorących udział w badaniu, nie było w teatrze ani razu. Zdarza się, że ci, co do teatru nie chodzą, gdy poznają teatromana (lub nic daj Boże teatrologa), czują nagły przypływ namiętności do sceny i z pasją tłumaczą, że oglądaliby przedstawienia, nawet co tydzień, gdyby... Gdyby nie praca, gdyby nie dzieci, gdyby nie utrudniony dojazd (a potem kłopot z parkowaniem), gdyby wiedzieli, na co się wybrać... Takie wynurzenia trzeba przyjmować cierpliwie, z cichą radością. Dobrze, jeśli ktoś jeszcze czuje potrzebę wytłumaczeni