EN

5.03.1995 Wersja do druku

Nie uchodzi... nie uchodzi?

W "Damach i huzarach" nie ma żad­nych dam. Są wszechobecne jurne i krzykliwe kobietki, a ich motywem działania jest biologia i interes. Nie ma huzarów. Są ociężali, zasklepieni w swym starokawalerskim stanie - hultaje. Cała ta kolokwialna grupa prowadzi grę w stylu kto kogo. W tle buda szumnie zwana szlacheckim dworem. W Teatrze Śląskim "Damy i huzary" stały się komedią muzyczną. Reżyser rozpisał dialogi na 22 pastiszowe piosenki, które miały dać przedstawieniu rytm i melodię. Zanim jednak rozpoczną się tańce i śpie­wy, nim podniesie się kurtyna - oglądamy proscenium obudowane drewnianą boaze­rią z porożami jeleni. Wiemy już, czego należy się spodziewać w dalszej przestrze­ni plastycznej. I rzeczywiście. Przed nami wiejskie zacisze przysypane słomą. Ba­nalna niestety scenografia, bez kreacyjnej wyobraźni i metaforycznych skrótów. Niemal wpisana w literę tekstu. Ale fron­towa ściana piętrowego budynku (rzecz bowiem dzieje się w otwar

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nie uchodzi... nie uchodzi?

Źródło:

Materiał nadesłany

Wiadomości Kulturalne nr 10

Autor:

Artur Wawryszuk

Data:

05.03.1995