Jerzy Pilch, przy okazji premiery adaptacji jego dzieła w warszawskim Powszechnym, wyznał w jednym z wywiadów, że ciągnie go ku teatrowi i myśli o napisaniu dramatu. Warto go trzymać za słowo; oby następne spotkanie ze sceną było bardziej udane niż to obecne, za którego niepowodzenie trudno jednak winić autora. Rudolf Zioło przenosił już był, całkiem ciekawie, "Inne rozkosze" na scenę telewizyjną przed bodaj dwoma laty. Co go podkusiło, żeby tym razem usilnie pokazać naraz dwie Pilchowe prozy: "Inne rozkosze" i "Tysiąc spokojnych miast"? To przecież diametralnie różne tonacje: groteska zamachu (za pomocą kuszy) na Gomułkę, widziana mało co rozumiejącymi oczami dziecka - i na poły masochistyczne zapasy dojrzałego już, acz struchlałego Kohoutka z zaborczą Aktualną kobietą i rozczulająco tyrańską rodzinką. Obie fabuły sztucznie splecione, odbierają sobie wzajem sensy, pointy, wyrazistość; w nieprowadzących donikąd scenkach gubi się char
Tytuł oryginalny
Nie te rozkosze
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 1