Moje interpretacje malowane są teraz kolorami ciepłych dźwięków i ubarwione żartem, ale szczęście jest ze mną, od kiedy otrzymałem w prezencie buty... Artura Rubinsteina. Z MICHAŁEM BAJOREM, aktorem i piosenkarzem, rozmawia Andrzej Mystek.
Czy nadal chodzi za Panem niewiasta o nazwisku Siemionowna? To było tak dawno, że już dala mi spokój, ale jest to mile wspomnienie i czasami przypominam ją sobie. Teraz mam w repertuarze zupełnie inne piosenki, ale koncert z okazji 30 lat mojej pracy scenicznej zaczynał się od przypomnienia na telebimie właśnie tej starej poczciwej Siemionowny, którą wyśpiewałem sobie zwycięstwo na Festiwalu Piosenki Rosyjskiej w Zielonej Górze. Tam właściwie zaczęła się moja kariera. Miał Pan wówczas 16 lat i - jak opowiadały mi później dziewczęta z bielszowickiego zespołu Carozt kulisami przeżywał Pan wielki dramat... Tak, pamiętam, wyskoczyło mi wtedy na wardze "zimno". Strasznie to przeżyłem potem miałem z tym przez pewien czas kłopoty, ale jakoś samo przeszło. A z Zielonej Góry pamiętam prawie wszystko, bo to były imprezy o wspaniałe atmosferze, pełnej przyjaźń pozbawione zawiści. Aktorzy to dość przesądni ludzie. Zapytam więc np. czy wys