Na małej scenie teatru kaliskiego obejrzałem niedawno "Życie wewnętrzne"Marka {#os#5860}Koterskiego{/#} w przerobionej przez autora wersji dwuosobowej i "Miłosierdzie płatne z góry" Krzysztofa Zanussiego i Edwarda Żebrowskiego. A zatem dwa przedstawienia posługujące się tekstami, na kanwie których powstały już wcześniej filmy autorskie. Kaliskie "Życie wewnetrzne" stanowi udany debiut reżyserski Anny Kulesy. Oglądamy na scenie białą, jakby betonową klatkę współczesnego mrowiskowca, a w niej parę krzątających się zapobiegliwie - choć jakby bezużytecznie - mrówek. Oglądamy małżeńską parę kręcącą się w kieracie absurdalnie jałowych czynności: ona niemal bez przerwy ukręca ciasto, wyjada dżem lub ćwiczy mięśnie ułatwiające uzyskanie orgazmu, on raz po raz rżnie deskę. Co rusz oboje coś przestawiają, coś zmieniają, wgapiając się w telewizor. Reżyserka unika dosłowności, ilustrowania życia. Metaforyczny sens ma też ciasna
Tytuł oryginalny
Nasza mała wegetacja
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Poznańska Nr 111