EN

22.09.1992 Wersja do druku

Nasza karykatura

Czas teatralnych rozliczeń z rzeczywistością społeczną, jak się wydaje, minął bezpo­wrotnie (oby). Teatr nie musi już prowadzić gier z cenzurą, nie musi mrugać do widza, nie musi niczego demaskować, piętnować, ani nikogo zba­wiać. Przestał być trybuną wolności i ołtarzem narodo­wych symboli. Teatr nareszcie może być po prostu teatrem. Nie oznacza to jednak, iż obce mu jest wszelkie zaangażowa­nie. Pozostając nieczułym na to, czym żyjemy i o czym śni­my mógłby niebezpiecznie od­dalić się od widza. O ile, rzecz jasna, ma ambicje goszczenia nie tylko garstki wyrafinowa­nych koneserów. O ile chce trafiać w jak najszersze spek­trum społecznego odbioru. Jedyną dziś sferą sztuki, która próbuje komentować świat, od którego uciekamy w domowe zacisza, który jest za oknem i tak bardzo do­skwiera; jedyną sferą sztuki, która nie ucieka od szarości jest piosenka rockowa. Wy­starczy posłuchać choćby Kul­tu z rewelacyjnie lapidarnymi i

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nasza karykatura

Źródło:

Materiał nadesłany

Słowo Polskie nr 223

Autor:

Andrzej Socha

Data:

22.09.1992

Realizacje repertuarowe