ANDRZEJ Rozhin przygotował w Teatrze Popularnym w Warszawie premierę widowiska pt. "Teatr niekonsekwencji", opartego na tekstach Tadeusza Różewicza. Napisał scenariusz tego collage'u i sam wyreżyserował. Całość nazwał "teatrem niekonsekwencji", nawiązując do tytułu Różewicza. Oczywiście inscenizator ma prawo do takich poczynań, szczególnie, jeśli uzyska na nie zgodę autora. Tak postąpił przecież kiedyś Jerzy Jarocki, wystawiając "Moją córeczkę" i osiągnął znakomity rezultat. Tak było również w wypadku "Śmierci w starych dekoracjach", którą wystawił interesująco we Wrocławiu Jerzy Grzegorzewski. Czy można równie pozytywnie ocenić próbę Rozhina? Wydaje mi się, że mimo kilku bardzo udanych scen tego przedstawienia i "różewiczowskiego" nastroju całości trzeba tu zgłosić kilka zastrzeżeń. Po pierwsze dotyczą one tytułu, a więc i myśli całości. Od kilku lat dąży Różewicz do osiągnięcia pełnej konsekwencj
Tytuł oryginalny
Namiastka sztuki Różewicza
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 147