To spektakl o tym, jak zaciska się pętla wokół ostatniej nadziei. Kuba, bohater "Pętli", postanawia zmienić swoje przepijane dotąd życie. Jest ranek. O 18.00 przyjdzie jego dziewczyna, z którą uda się do przychodni po tabletki. Musi przetrwać do magicznej godziny, żeby nadzieja, w którą uwierzył, się spełniła. Tak najkrócej można streścić opowiadanie Marka Hłaski, napisane w 1956 roku; przejmujący mroczno - duszny zapis zmagań człowieka z własną słabością i przeciwnościami świata. Nadzieja zawsze jest taka sama. Taki sam człowiek, który o nią walczy. Zdawałoby się, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby Hłasko przemówił do współczesnego widza. Czy przemawia? Kameralną scenę wypełnia szarość. Ściany o barwie ołówka raz są wnętrzem mieszkania, innym razem - baru, by po chwili zamienić się w fasady szarego miasta. Koloru prawie nie ma w scenografii, która - podobnie jak muzyka z piosenką "Dzień jak co dzień" - przenosi
Tytuł oryginalny
Nadzieja prosto z piekła
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Lubuska nr 26