EN

10.04.2007 Wersja do druku

Na wokalnym Olimpie

- Tak zwana kariera to w moim rozumieniu śpiewanie z jak najlepszymi artystami, w jak najlepszych teatrach, z jak najlepszymi dyrygentami. Żeby to osiągnąć, trzeba mieć ogromną dozę samokrytycyzmu, pokory i pracowitości - mówi PIOTR BECZAŁA, śpiewak nowojorskiej Metropolitan Opera, który wystąpi w Poznaniu, w koncercie poświęconym pamięci zmarłego niedawno barytona Wojciecha Drabowicza.

Z tenorem Piotrem Beczałą [na zdjęciu], o światowej karierze śpiewaczej, rozmawia Anna Plenzler: Nazywają pana Kiepurą naszych czasów. Czy to dla pana komplement? Śpiewa pan jego przeboje? - Rzadko, ale zdarza się, że śpiewam. A czy to komplement? Oczywiście, że tak. Dla każdego Polaka, zwłaszcza tenora, Jan Kiepura to postać bardzo ważna. Od kiedy pamiętam, zawsze był moim idolem, kimś, kto mnie inspirował. Po wyjeździe z Polski zaczynałem swoją karierę w Austrii, gdzie Jan Kiepura jest bardzo znany, więc porównywanie mnie do niego było wielkim komplementem.. Właśnie ukazała się płyta z pełnym nagraniem "Krainy uśmiechu" Lehara z pańskim udziałem, na DVD wydano "Wesołą wdówkę". Jaki jest pana stosunek do tej nieco lżejszej niż operowa muzyki? Śpiewacy operowi raczej niechętnie sięgają po repertuar operetkowy.. - W dzisiejszych czasach operetka, niestety, została zdewaluowana. W czasach Jana Kiepury w operetkach występowali śp

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Na wokalnym Olimpie

Źródło:

Materiał nadesłany

Głos Wielkopolski nr 82/6.04.

Autor:

Anna Plenzler

Data:

10.04.2007