EN

24.06.2000 Wersja do druku

Na pochylni

"Barbarzyńcy" Maksyma Gorkiego w reżyserii Agnieszki Glińskiej figurują na afiszu warszawskiego Współczesnego parę już tygodni. Z omówieniem czekałem na Jarzynowego "Księcia Myszkina", licząc, że komentarz pod hasłem "rosyjska klasyka w oczach młodych reżyserów" uda się na tych dwóch gwoździach ugotować. Nie da się; gwoździe są z różnych kompletów (o "Myszkinie" piszę w innym miejscu w tym numerze). Glińska, jak zazwyczaj, wypreparowała z dramatu opowieść o uczuciach, odkładając kwestie społeczne i ideowe. Zwichnęło to nieco proporcje, niektórym postaciom wręcz odbierając rację scenicznego bytu. Niemniej w sumie powstał zgrabny i konsekwentny spektakl z gatunku szlachetnego melodramatu, pół drwiący, pół serdeczny wobec bohaterów. Wyzbyty łatwych łez, stawiający pytanie, kto jest tytułowym barbarzyńcą: przyjezdni inżynierowie kolejowi, pełni buty i lekceważenia - czy miejscowi prostaczkowie, niemądrzy, zabobonni i rozplotkowani.

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Na pochylni

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka nr 26

Autor:

js

Data:

24.06.2000