EN

2.08.1999 Wersja do druku

Na pięć spustów i wideofon

Drzwi są naprawdę solidne. Ciężkie, okute srebrzystą blachą, są trudną przeszkodą dla potencjalnego wła­mywacza i zupełnie nie pasują do przedwojennego stylu mieszkania. No i te zamki, zasuwy, sztaby. - Siedem i jeszcze trzeba otwierać je w określonej kolejności - straszy Jan Ma­chulski. - Bez przesady, jest ich co prawda dziewięć, ale otwiera je się po prostu z góry na dół - prostuje Edyta Olszówka. - To zrozumie nawet przysłowio­wa blondynka. Tak naprawdę zamków jest zaledwie pięć. Pierwszy uru­chamia zasuwę, uwalniając skrzydło z górnej części fra­mugi. Drugi uwalnia je z le­wej strony. Zanim przesunie się zacisk, trzeba je odbloko­wać kluczami. Do tego docho­dzą trzy zwykłe Gerdy i alarm. No i jeszcze wideofon, dzięki któremu wiadomo do­kładnie, kogo wpuszczamy na klatkę schodową. I pistolety w szafie. - Gdyby to miało zostać, to byśmy się w ogóle nie ruszali z domu - mówi pani Joanna, właścicielka mieszkania. - Ta­kie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Na pięć spustów i wideofon

Źródło:

Materiał nadesłany

Słowo Polskie nr 178

Autor:

Magda Piekarska

Data:

02.08.1999

Realizacje repertuarowe