Przed kilkoma miesiącami oglądaliśmy w Teatrze Współczesnym sztukę amerykańskiego pisarza Thorntona Wildera pt. "Nasze miasto". Prościutko opowiedziana historia życia i przemijania dwóch rodzin w małym amerykańskim miasteczku zawierała wiele melancholii i sentymentalizmu i wzruszała widzów swym zadumanym, refleksyjnym smętkiem, ale zarazem nie była pozbawiona swoistego uśmiechu ludzi, znajdujących swe małe szczęście wśród trosk i zmartwień dnia powszedniego. Sztuka Osborne'a "The Entertainer" (której tytuł dałoby się chyba najściślej po polsku oddać brzmiącym trochę staroświecko słowem "Antreprener") napisana w blisko 20 lat po ,,Naszym mieście" i to w Anglii, a nie w Ameryce, jest jakby dalszym ciągiem utworu Wildera. Spotykamy tu znowu przeciętną rodzinę anglosaską, jej troski, jej kłopoty i zmartwienia. Zbieżności tym bardziej rzucające się w oczy, że podobne role grają prawie ci sami aktorzy. Tylko, że cała akcja r
Tytuł oryginalny
Na dnie po angielsku
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu