EN

30.04.2003 Wersja do druku

My z miasteczka Ellmit

Krytycy Ingmara Villqista zarzucają jego pisarstwu brak związku z polską rzeczywistością. Jego najnowsza sztuka "Sprawa miasta Ellmit" wystawiona w Gdańsku i wydana przez słowo/obraz tery­toria pokazuje, jak chybione są to zarzuty. Chociaż akcja rozgrywa się w rybackiej osadzie na Dalekiej Północy, a bohatero­wie noszą obco brzmiące imiona, sprawa wcale nie jest obca ani odległa. Rzecz dotyczy procesu, jaki wytoczono mieszkańcom nadmorskiego miasteczka Ellmit, znanego z poprzednich dramatów Villqista. Są oskarżeni o to, że wtargnęli na teren zamkniętego zakładu leczniczego znajdującego się w osadzie, wyprowadzili siłą pensjonariuszy, następnie wrzucili wszystkich do morza, a tonących odpycha­li od brzegu bosakami. Jesteśmy świadka­mi ostatniego posiedzenia sądu, które od­bywa się na miejscu zbrodni. Na sali za­siadają prokuratorzy i obrońcy, jest ława przysięgłych i sędzia, przed którym stają świadkowie. Publicznością, a zarazem oska

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

My z miasteczka Ellmit

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 101

Autor:

Roman Pawłowski

Data:

30.04.2003

Realizacje repertuarowe