EN

26.09.2000 Wersja do druku

Morrison, czyli Rychcik

Chociaż pytanie o to, jaki sens ma wystawianie dziś na scenie historii o Jimie Morrisonie, pozostaje bez odpowiedzi, "Jeździec burzy" w teatrze Rampa warty jest obejrzenia. Powodów jest kilka. Przede wszystkim - muzyka. Wykonywana na żywo stanowi najważniejszą wartość spektaklu. Doskonale znana, ale ciągle poruszająca, bardziej świadczy o losach legendarnego zespołu niż bełkotliwe, żałosne teksty wygłaszane przez zapijaczonego i zaćpanego Jima Morrisona, (których jednak nie dało się uniknąć). Przed premierą reżyser musicalu Arkadiusz Jakubik nie ukrywał, że wiele osób odradzało mu przekładanie tekstów piosenek The Doors na język polski. Jakubik podjął jednak, wydawałoby się, ryzykowną próbę - i wyszedł z niej zwycięsko. Piosenki po polsku brzmią świetnie, nic nie straciły ze swojej wartości, udało się zachować ich poetykę. Fabułę musicalu oparto na prostym pomyśle - chodziło o pokazanie losów Morrisona i jego zespołu. Nie jest

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Morrison, czyli Rychcik

Źródło:

Materiał nadesłany

"Życie Warszawy" nr 225

Autor:

Katarzyna Wereszczyńska

Data:

26.09.2000

Realizacje repertuarowe