To samo nie jest tym samym w innym czasie. Kontekst roku 1959, gdy "Romulus Wielki" Durrenmata wszedł na polskie sceny, a rok 1985, to dwie nieporównywalne z sobą rzeczywistości, które dzieli nie tylko ćwierć wieku, lecz w ogóle więcej różni niż przypomina. Tamten okres wielkich nadziei i powszechnego odprężenia był czasem kiedy parodia, drwina i groteska przeżywały swoje apogeun, nie tylko w masowo pojawiających się kabaretach. Doszło nawet z czasem do zbytniego przechyłu w stronę groteski, której dominacja przeradzała się w swoisty terror form karykaturalnych, prześmiewczych i szyderczych. Dziś śmieszy nas niewiele rzeczy i zupełnie co innego, a i funkcja śmiechu nie jest ta sama. Pewne problemy przepadły lub zwietrzały. Czy możliwa jest na przykład dyskusja o bohaterszczyźnie, która wówczas przetoczyła się nie tylko przez prasę, ale stała się elementem życia artystycznego i tematem twórczości, czasem nie wolnej od uproszczeń w demaskowan
Tytuł oryginalny
Moralista w masce błazna
Źródło:
Materiał nadesłany
Tak i Nie nr 23