EN

13.08.2007 Wersja do druku

Molier w rytmie rapu

W "Molierze" Perceval, tak jak Kantor, nie próbuje na scenie kopiować realnego świata, lecz tworzy własny. Precyzyjnie modeluje postaci, by przekazały to, co chce nam powiedzieć. Tak jak on robi teatr prostymi środkami: pusta przestrzeń sceny, sypiący cały czas śnieg i kolumny głośnikowe, na których siedzą nieruchomo aktorzy. Czekają czasem wiele minut, aż reżyser pobudzi ich dożycia - pisze Jacek Marczyński z festiwalu w Salzburgu.

W pięciogodzinnym widowisku Luk Perceval pokazuje, jak beznadziejne jest ludzkie życie. Zamożna publiczność ogląda z wyrozumiałością, młodzi widzowie są zachwyceni Na spektakl "Moliere. Eine Passion" trzeba się wybrać pod Salzburg, na wyspę Perner, gdzie w pofabrycznej hali festiwal lokuje największe wydarzenia teatralne. W tym roku słynny Luk Perceval, który zresztą jesienią będzie pracował z polskimi aktorami w TR Warszawa, odprawił swoje sceniczne misterium. Osiem lat temu zrealizował w tej hali 12-godzinne przedstawienie oparte na tzw. kronikach królewskich Szekspira, teraz wziął na warsztat sztuki Moliera. Jego mistrzem jest Tadeusz Kantor. - W latach 70. zobaczyłem "Umarłą klasę" - mówi Luk Perceval. - To był ogromny wstrząs dla wyobraźni. Wydawało mi się, że poznałem mistrza duchowego, który wprowadza mnie w nieznany świat. Później zacząłem rozumieć siłę tej sztuki: była autentyczna i poetycka. W "Molierze" Perceval, tak jak K

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Molier w rytmie rapu

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 188

Autor:

Jacek Marczyński z Salzburga

Data:

13.08.2007