Jakkolwiek paradoksalnie by to brzmiało, ten krakowski "Mizantrop" okazał się najbardziej aktualną sztuką ostatniego sezonu. Nie "Namiestnik", nie "Sprawa Oppenheimera", nie Witkacy, lecz właśnie Molier. Ten Molier, od którego normalnie wieje ze sceny nudą i którego wielkości tak rzadko udaje się przedrzeć przez nawyki konwenansu i tradycji. Tym razem był to Molier bez peruk i kurzu, bez patyny i trzynastozgłoskowca. Nie szkolna piła, a żywy spektakl, wzbudzający na widowni burzliwą reakcję. Krakowski Teatr Stary kierowany przez Zygmunta {#os#871}Hübnera{/#} przyjechał na gościnne występy do stolicy z dwoma przedstawieniami: "Nieboską komedią" w słynnej już inscenizacji Konrada Swinarskiego, za którą dostał on ostatnio nagrodę krytyki im. Boya oraz właśnie z "Mizantropem". O "Nieboskiej" pisałam już jesienią przy okazji stulecia tego Teatru. Sukces "Mizantropa" jest sukcesem podwójnym - tłumacza i teatru. Teatr nie mając do dys
Tytuł oryginalny
Molier nasz współczesny
Źródło:
Materiał nadesłany
Zwierciadło Nr 27