Krystyna Janda, choć postrzegana jako kobieta z marmuru i żelaza, lubi odległy fredrowski świat. Dobrze czuje się w kostiumie z epoki, wśród mebli z polskiego szlacheckiego dworku.
Kiedyś w "Ślubach panieńskich" Fredry była Anielą. Dwadzieścia pięć lat temu Krystyna Janda wystąpiła w tej roli u boku Aleksandry Śląskiej. Dzisiaj dla Teatru TV reżyseruje przedstawienie, gra w nim także matkę Anieli, panią Dobrójską. Role młodych dziewcząt, Anieli i Klary, powierzyła Magdalenie Smalarze, i Agnieszce Podsiadlik. Kolejne pokolenie debiutujących aktorek wciela się w XIX-wieczne panny, zależne od rodziców, cioć i wujków, w tajemnicy przyrzekających sobie, że nie wyjdą za mąż. Tytułowe śluby panieńskie nie mają szansy przetrwać, gdy na horyzoncie pojawiają się dwaj przystojni młodzieńcy Gustaw i Albin. Czy musiała Pani przekonywać młode aktorki, by nie traktowały swych ról jak zabytków z przeszłości? O, nie! Miałam w nich inteligentne sojuszniczki. Jaka naprawdę jest Aniela? Aniela to z jednej strony sztandarowa "pierwsza naiwna", łagodna, bezradna, głupiutka, z drugiej jednak dojrzewający organizm uświadamia jej