O KRAKOWSKIEJ "Mojej córeczce" pisałem już krótko przy innej sposobności. Powtórne zobaczenie tego świetnego przedstawienia na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych utwierdziło tamte jak najlepsze wrażenia. Jerzy {#os#1115}Jarocki{/#} zrobił z opowiadania filmowego Tadeusza Różewicza przedstawienie atakujące współczesność i wyrażone współczesnymi środkami teatralnymi. Czy jest to sztuka o konflikcie dwóch światów, starych i młodych, ojców i dzieci, o przepaści między nimi i wzajemnym niezrozumieniu? Byłoby to twierdzenie trochę na wyrost, ponad miarę tego, co oglądamy w sztuce. Ale sprawy te w "Mojej córeczce" raz po raz wypływają, niepokoją i absorbują uwagę. Okazją do tego jest historia pospolita z zakresu tematyki obyczajowej czy też raczej nieobyczajnej: dziewczyna z prowincji w stolicy na studiach schodzi - jak to mówili ojcowie - na złą drogę, staje się - jak to mówili dziadkowie - dziewczyną "upadłą";
Tytuł oryginalny
"Moja córeczka"
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy Nr 296