"Lwów nie oddamy" Katarzyny Szyngiery i Mirosława Wlekłego w reż. Katarzyny Szyngiery w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.
Katarzyna Szyngiera nie daje ostatecznych odpowiedzi na pytanie o polsko-ukraińskie relacje, ale pokazuje, że świat jest bardziej skomplikowany niż jedno zdanie z podręcznika. Próba nawiązania dialogu jest dla reżyserki ważniejsza niż radykalne gesty. Zaczyna się sceną rodzajową, która mogłaby zwiastować teatralny epos o podzielonej wsi czy rozłączonej rodzinie. Sielski rodzinny piknik nad brzegiem Sanu, który rozdziela dawną miejscowość Beniowa na wciąż zamieszkaną część ukraińską i polskie pustkowie. Płyną historie o wysiedleniu, zabieraniu mienia, segregacji. Wieczoru wspomnień jednak nie będzie. "Lwów nie oddamy!" w reżyserii Katarzyny Szyngiery to spektakl nie tylko o przeszłości, nie tylko o tym co, ale też jak pamiętamy i czemu to dziś służy. Artyści próbują pokazać uprzedzenia na przykładzie teatralnego zespołu, przerysowując stereotypy. Do Rzeszowa przybywa ukraińska aktorka, by zagrać "typową Ukrainkę". A przecież -