Można powiedzieć, że Kottowi udała się zabawa. Z molierowskiego "Mizantropa" - pozostając wiernym pisarzowi, jednocześnie wykorzystując prawa, jakie daje wolny przekład - sporządził salon literacki na Krakowskim Przedmieściu. Było z tego wiele uciechy na premierze, widownia bawiła się znakomicie, bezbłędnie wychwytując wszelkie aluzje i ustrzeloną zwierzynę, autor przekładu załatwił hurtem kilka swoich miłości literackich, a co nieco nawet dostało się sprawom publicznym. Podobną zabawę zrobił przed laty pewien znany satyryk wykupując na premierę swej sztuki w warszawskim teatrze Kameralnym wszystkie miejsca i rozsadzając według własnego klucza zaproszonych gości, oczywiście połączył w pary ludzi, którzy specjalnie za sobą nie przepadali. On jednak zrobił żart, u Kotta zaś cała historia pobrzmiewa raz po raz groźnymi tonami, choć znajdujemy się przecież na komedii. Nie jestem tylko zbyt pewny, czy niewtajemniczona w his
Tytuł oryginalny
Mizantrop w anegdocie
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski Nr 114