W naszym rzekomo współczesnym, a w rzeczywistości postoświeceniowym oddaleniu od istoty rzeczy, skłonni jesteśmy zjawiska złożone, zwłaszcza transcendentalne, postrzegać jednowymiarowo, więc spłycająco. Dotyczy to i wydarzeń, zapoczątkowujących nową erę dziejów ludzkości: Bożego Narodzenia oraz Męki i Zmartwychwstania. Narodziny w Betlejem, widziane przez pryzmat późnych kolęd, pastorałek i sielankowego obrazu stajenki, chętnie odbieramy jako bezrefleksyjnie radosne, a zdarzenia Wielkiej Nocy jako bezwzględnie tragiczne - patrząc na Mękę Pańską raczej z perspektywy horroru niż Ewangelii. W potocznym kulturowym obiegu osobno celebrowanych świąt zatarciu i rozerwaniu ulega związek, decydujący o sensie Wcielenia: narodziny dla zbawczej śmierci - śmierć dla odkupionego życia. Spłycająca tendencja dominuje też w licznych w okresie Bożego Narodzenia okolicznościowych przedstawieniach. Dopiero sięgnięcie do dawnych, autentycznych mist
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 2