Dzięki temu, że aktorzy grają, tak jakby nie grali, a scenografia praktycznie nie istnieje, zobaczyliśmy... kawał dobrego teatru.
Najnowsza premiera Teatru im. Stefana Jaracza to "Zabawa w koty" Istvana Orkeny. Wystawiając tę wzruszającą, a zarazem zabawną opowieść o wielkiej miłości, Waldemar Zawodziński zrezygnował z ozdobników, inscenizacyjności i wizyjności. Jedyną scenografią są trzy białe ekrany. Na środkowym wyświetlono zdjęcie bohaterek z lat młodości. Dwa boczne pozostały śnieżnobiałe. Może po to, by widzowie mogli dokonać projekcji slajdów ze swojego życia? Także aktorzy grają tak oszczędnie, jakby nie grali, a opowiadali o sobie. Dlatego mamy wrażenie, że podpatrujemy z boku czyjeś życie. Kim jest Erżi Ewy Mirowskiej? Wspaniała aktorka stworzyła wspaniałą postać, studium kobiety niezależnej, ekscentrycznej i fascynującej. Erżi całe życie kocha słynnego śpiewaka Witolda Czermelenyi (bardzo dobry Henryk Staszewski). Pozostaje wierna tej miłości, kiedy jest panną, mężatką, wdową, a także gdy Witold z wziętego śpiewaka staje się emerytem ucząc