PODEJŚCIE do takich arcydzieł jak "Wyzwolenie" Wyspiańskiego może być w teatrze dzisiejszym dwojakie: albo jak do dokumentu obrazującego przeżycia i treści towarzyszące budzeniu się ducha narodowego w swoim czasie, to znaczy przed I Wojną Światową, albo jak do zbioru myśli o niewygasłej aktualności. Nim wypowie się słowo krytyczne o "Wyzwoleniu", pokazanym przez Teatr im. Osterwy z Lublina na gościnnym występie w Warszawie w ramach styczniowego przeglądu dorobku kulturalnego Lubelszczyzny, rozpoczynającym ogólnopolską "Panoramę kulturalną XXX-lecia" trzeba uwzględnić zamiar inscenizacyjny. W przeciwnym razie spotka nas zawód, że prezentacja arcydzieła jest wyrywkowa. Istotnie, przedstawienie w reżyserii Kazimierza Brauna, scenografii Jadwigi Pożakowskiej i w zaledwie dziewięcioosobowej obsadzie (nie licząc statystów), które trwało niewiele ponad godzinę, mało daje pojęcia o wizji scenicznej Wyspiańskiego, choć jest wysnute z ducha tej wizji.
Tytuł oryginalny
Między poezją i retoryką
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Polski nr 23