EN

14.11.1989 Wersja do druku

Między łagrem i jazzem

CZEGO by nie dotknąć - rację miał Gombrowicz. Najwnikliwiej te nasze arcypolskości przewiet­rzał, najtrudniej kompleksy łowił, a rzeczywistość po prostu znał lepiej od nas. Może dlatego, że lepiej widać z oddalenia?... "W przeciwieństwie do głosu z emigracji, głos Kraju rozlega się ostro i kategorycznie, aż trudno uwierzyć, aby to nie był głos prawdy i życia. Tu przynajmniej wiadomo o co cho­dzi - białe i czarne, dobre i złe - tutaj moralność brzmi gorzko i bije jak pałka. Ten śpiew byłby wspania­ły gdyby śpiewacy nie byli nim przerażeni i gdyby nie czuło się w ich głosie drżenia, które budzi litość... W gigantycznym milczeniu kształtuje się nasza niewyznana, niema, zakne­blowana rzeczywistość". Kiedy to Gombrowicz notował w "Dzienniku '53" Andrzej Strzelecki miał pewnie kilkanaście miesięcy, a jogo aktorzy jeszcze byli pyłem gwiezdnym. Jak my wszyscy, urodze­ni po wojnie, poznawali legendę lat 50-ych z drugiej ręki. A ile rąk

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Między łagrem i jazzem

Źródło:

Materiał nadesłany

Express Wieczorny nr 221

Autor:

Krystyna Gucewicz

Data:

14.11.1989