A więc istnieje pod koniec, nie oszukujmy się, naszego stulecia dramat mieszczański? Solidny, przynajmniej na pozór, choć może nie tak zacny, jako niegdyś na starcie bywało, bo podszyty freudyzmem, który wyparł pierwotną drapieżność społeczną. Ach, gdzie to jest, gdzie przetrwał ten przenicowany na piekiełko, ale przecież raj? Gdzieżby, jak nie w Anglii. Mogą go sobie ignorować z wyżyn tzw. teatru absurdu przebrzydli intelektualiści w rodzaju Pintera; próbkę (wyśmienitą) dał nam ostatni spektakl prezentowany przez scenę "Teatru TV na świecie" (zob. recenzja w poprzednim numerze "Anteny"). Natomiast inżynierowie dusz, działający z uprawnienia middle class, nie poddają się tak łatwo, o czym mogliśmy się przekonać oglądając "Taniec rodzinny" Felicyty Browne, w polskiej tym razem inscenizacji. Akcja dramatu, toczy się, jak nakazują domniemywać niektóre realia, w środowisku uplasowanym nieco wyżej tzw. klasy średniej. Realia związane racz
Tytuł oryginalny
Middle class
Źródło:
Materiał nadesłany
Antena nr 4