Przed premierą przeczytałem sobie na nowo "Jezioro Bodeńskie". Powieść czyta się świetnie, z całą pewnością lepiej niż w 1946 roku i więcej też nam ona teraz w sensie myślowym proponuje. Wtedy rzeczywiście mogła drażnić. Myśmy tutaj w kraju tyle przeżyli, przeszli przez wojnę, niektórzy - Powstanie Warszawskie obozy zagłady - a on nam opowiada co czuł, myślał i jakie maski przed obcymi przy wdziewał, pewien młody, wychowany na narodowych mitach i stereotypach, polski inteligent, i to nie na wojnie, lecz w miejscu internowania. Jest to więc książka, o tej naszej polskiej chorobie, którą zdolni jesteśmy zarazić nawet cudzoziemców, ale jest to też pełna ironii, sarkazmu i drwiny rozprawa z naszymi narodowymi mitami i obsesjami, brakiem poczucia realizmu, megalomanią oraz skłonnością do strojenia się w miny, gesty i maski na pokaz. Muszę przyznać, że podobnie jak Błażej Kusztelski, czemu dał wyraz w "Gazecie Poznańskiej", ciekaw byłem
Tytuł oryginalny
Megaloman - bohaterem?
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wielkopolski nr 272