EN

6.03.1974 Wersja do druku

"Medea"

Będę miał odwagę to powiedzieć: spektakl "Medei" Eurypidesa na Dużej Scenie Teatru Nowego, krótki jest wprawdzie, lecz nużący. Gesty są puste, słowa nie mają piorunowej siły rażenia, a przecież ten sensacyjny dramat o przeraźliwej zemście porzuconej kobiety, winien poruszać i wstrząsać - jeżeli jest jeszcze żywy.

1. "Potem, już w wieku dojrzałym - pisał na łamach "Dialogu" Stanisław Dygat - zasypiałem na różnych przedstawieniach dramatów greckich tragików, albo wychodziłem w połowie [...]. Nie rozumiałem, na czym polega wielkość i potęga tych arcydzieł, ich moc oddziaływania. Kiedyś musiałem przyjmować to na wiarę..." Teatralna widownia w tym jednak szczęśliwsza jest od ucznia gimnazjum, że niczego na wiarę przyjmować nie musi. Przekonać ją może tylko nagły błysk olśnienia, wzbudzony magią reżyserskiego zamysłu, czy też genialnością aktora - artykuł w programie niekoniecznie. Dygat przeżył kiedyś taki błysk i w dalekiej konsekwencji mistrzowie antyku stali mu się na tyle bliscy, że dokonał polskiej transkrypcji "Króla Edypa" Sofoklesa, granej właśnie "Medei", "Alcesty"... Zrobił wiele, choć zapewne zbyt mało jeszcze, bądź przynajmniej teatry nie dźwignęły ciężaru... "Zachęcony niepowodzeniem Edypa w Teatrze Dramatycznym - kon

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

"Express Ilustrowany" nr 56

Autor:

Jerzy Panasewicz

Data:

06.03.1974

Realizacje repertuarowe