EN

25.01.1977 Wersja do druku

Mazurkiewicz, et cetera

TEJ gry nie można było przegrać. "Ful" z ręki. Trzy asy: Tuwim - Sygietyński - Grzegorzewski. Pozostałe karty, to i dziewiętnastowieczne, kankanowe "retro", kiedy to "warszawsko-wiedeńską koleją" się jeździło, i niekłamany dowcip. A jeszcze cały longier najprzedniejszych aktorów wrocławskiej sceny. O tekście najkrócej. Krajan mój, Mazurkiewicz niejaki, Saturnin, mecenas zresztą - "żelazną koleją" do stolicy się wybrał, i dziwne tam przeżył przygody. To wszystko. Filozoficznych głębi, intelektualnych prowokacji, ideowych problemów nie stwierdzono, bo stwierdzić nie było można. Chyba, że za ideowy uznać śmiech, chwilę relaksowej zabawy, ważną w naszym nerwowym, zabieganym życiu. Sukces, jako się rzekło można więc było góry przewidywać. Interesujące było natomiast, jak potraktuje sztukę Jerzy Grzegorzewski, który twierdzi, że i w tym gatunku znaleźć można dzieła wybitne, na miano klasyki zasługujące. Zrealizował ten pogląd (w

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Mazurkiewicz, et cetera

Źródło:

Materiał nadesłany

Słowo Polskie Nr 19

Autor:

Bogdan Bąk

Data:

25.01.1977

Realizacje repertuarowe