Kilka lat temu, z okazji pobytu Berliner Ensemble w Polsce, przeżyliśmy pierwszą dyskusję o teatrze Brechta, koncentrowała się ona na inscenizacji "Matki Courage". Rozważano sens ideowy sztuki, jej kompozycję, typ gatunkowy. Dyskusja mająca pozory dużego sporu o drogi rozwojowe współczesnego teatru, była w istocie zwykłą fikcją. Zwolennicy "Matki Courage" mocą wyroków wyższych spór przegrali, przeciwnicy Brechtowskiej poetyki wciągnięci zostali do szybko zorganizowanej nagonki, wygrali urzędowo, bez satysfakcji. To bardzo dawna epoka, pomyśleć że poruszenie ogarnęło wierzchołki ministerstwa i instancji partyjnych tylko dlatego, że jakiś dobry teatr zagraniczny przywiózł antywojenną sztukę pisarza komunisty. Co to kogo obchodzi dzisiaj? Nie mamy dyskusji na taką skalę, wielkich fikcji, sztuka przestała być sprawą państwową, Nowatorstwo teatru Brechta wyblakło w ulewach nowoczesności agresywnej, "drapieżnej", takiej
Tytuł oryginalny
Matka zabitych dzieci
Źródło:
Materiał nadesłany
Przegląd Kulturalny