EN

15.11.1997 Wersja do druku

Maszyna do grania

Ilekroć Eugeniusz Korin sam reży­serował w swoim teatrze, zawsze gwarantowało to naprawdę dobry spektakl. Tym razem - przy okazji premiery "Maszyny do liczenia" - je­stem rozczarowana. "Maszyna do liczenia" to trzy akty w ośmiu obrazach. Jest fabułka: żona krzyczy na Pana Ziro (główny boha­ter), który od 25 lat pracuje na tym sa­mym stanowisku, który nie zabiera jej na premiery filmów do miasta... Pan Ziro leży skulony w łóżku. Pan Ziro li­czy kolumny cyfr w towarzystwie podkochującej się w nim urzędniczki. Pan Ziro liczy na podwyżkę. Szef go zwal­nia. Pan Ziro wraca do domu. Milczy. Przychodzą goście. Konwencjonalne pogawędki, pod hasłem: jest nudno, trzeba zabić tę nudę. Do domu przy­chodzi policjant i... Tu się zatrzymam! Jest w tej historii wątek sensacyjny, więc nie napiszę, kto kogo zabił. Po­wiem tylko, że po scenach w sądzie i więzieniu przenosimy się nieoczeki­wanie w zaświaty. Między nami Zerami Gra trzynastka aktorów, któ

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Maszyna do grania

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wielkopolska nr 266

Autor:

Ewa Obrębowska-Piasecka

Data:

15.11.1997

Realizacje repertuarowe