"Maskarada" w reż. Nikołaja Kolady w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Agata Tomasiewicz w serwisie Teatr dla Was.
Z krytyką sztuki jest taki problem, że może działać jak zręczny adwokat - potrafi wszystko wybronić. Bo czymże jest krytyka, jeśli nie sztuką eksplikacji? W momencie, kiedy wyeksplikowanie czegokolwiek stanowi wyzwanie, krytyka zaczyna nadpisywać znaczenia pustym i niepotrzebnym zabiegom. Przekładając z abstrakcyjnego na ludzki: podejmuje próbę obrony czegoś, co zwyczajnie nie posiada sensu. No właśnie, teoretycznie wszystkie środki zastosowane w "Maskaradzie" czemuś służą. Choćby zilustrowaniu pewnych konstatacji. Piętnują więc sztuczność zachowań rządzących rozmaitymi towarzyskimi koteriami. Uwypuklają drapieżność stadnych reakcji. Wskazują na symboliczne znaczenie maskarady - założenie maski zrównuje wszystkich, a tym samym zamazuje odpowiedzialność za wszelakie nieprzystojne czyny. Tym sposobem, eksplikując skutki reżyserskiej swawoli, niepostrzeżenie można przemienić kmiotka w jaśniepana, lepiankę w dworek z kolumnadą, a żenad�