EN

9.11.1981 Wersja do druku

Manekiny

Widownia jest na scenie. Publiczność kieruje się do wą­skich roboczych drzwi (wyżsi ludzie muszą w tym momen­cie pochylić głowy) i oto je­steśmy po drugiej stronie ram­py, wśród wyciągów, lin, po­mostów i żelaznych drabinek. Dla zespołu Opery Wrocław­skiej jest to złem koniecznym, a my - widzowie - zdąży­liśmy się już przyzwyczaić. Tym razem jednak niedogodnoś­ci spowodowane brakiem sceny ka­meralnej z prawdziwego zdarzenia nabierają innych znaczeń. Teraz w owej prowizorce czuję się inaczej; odbieram ją jako część scenografii, jako element spektaklu, w którym wszyscy stajemy się aktorami. Wchodząc na scenę postępujemy trochę tak, jak byśmy wchodzili w lustro. To niemal przygoda Alicji w krainie czarów. Tak więc światowa prapremiera opery Zbigniewa Rudzińskiego "Manekiny" rozpoczęła się dla mnie jeszcze przed podniesieniem kurtyny. Oczywiście tej drugiej kurtyny (a ściślej kurtynki) zasłaniającej scenkę zbudowaną na podobi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Manekiny

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Robotnicza nr 220

Autor:

Janusz Mencel

Data:

09.11.1981

Realizacje repertuarowe