Stałam właśnie w kolejce do szatni po skończonym spektaklu "Małego Biesa". "No i jak?" - usłyszałam za plecami. Myśląc, że to do mnie obejrzałam się. Ten, do którego w istocie skierowane było pytanie (bo jednak nie do mnie), człowiek jeszcze młody, ale już wprasowany w garnitur skrzywił się z niesmskiem. "To chyba jakiś wariat". Nie, drogi panie, to nie reżyser zwariował. To w świecje, o którym snuje on opowieść przestał panować król Zdrowy Rozsądek i jego przyzwoita, schludna żona Uczciowść. Chciałoby się zamknąć oczy i uciekać na oślep, byle dalej od tego brudu, prostactwa, draństwa, miałkości: "Miełkij Bies" brzmi w o-ryginale tytuł powieści Sołoguba. Ten niedostatecznie w Polsce znany, znakomity pisarz, przedstawiciel rosyjskiego symbolizmu, naprawdę nazywał się Fiodot Tietiernikow i żył w latach 1863-1927. Pracował jako nauczyciel, potem inspektor szkolny, a jednocześnie pisał. Powieści, nowele, dramaty,
Tytuł oryginalny
Mały bies
Źródło:
Materiał nadesłany
Echo Krakowa Nr 51