EN

11.08.2004 Wersja do druku

Ludzie zbędni na widnokręgu

Ponieważ należę do starej szkoły, która każe się zastanawiać nad wymową dzieł Antoniego Czechowa, oglądam spektakle, szukając diagnozy stanu umysłów współczesnej inteligencji - pisze Elżbieta Baniewicz

"W ostatnich kilkunastu latach klasyka pojawia się na naszych scenach skąpo i przeważnie we wcieleniu komediowym. Prawidłowość ta nie dotyczy Czechowa. Niemal w każdym mieście, gdzie istnieje teatr, siostry Proozorow marzą o wyjeździe do Moskwy, a zdesperowany Wujaszek Wania mierzy z rewolweru w profesora, by powetować nieudane życie. Egoistyczna Arkadina walczy o kochanka i sławę, a jej syn i Nina Zarieczna giną z rozpaczy, słychać stuk siekier wycinających wiśniowy sad dziedziczki Raniewskiej, a niepoprawny Płatonow zakochane kobiety i siebie pogrąża w nieszczęściu. Złośliwi tłumaczą powodzenie tych kilku sztuk tym, że widzowie, jak inżynier Mamon z Rejsu, lubią oglądać to, co już znają. Teatry zaś, dbając o frekwencję, wychodzą im naprzeciw. Ponieważ należę do starej szkoły, która każe się zastanawiać nad wymową dzieł Antoniego Pawłowicza, oglądam spektakle, szukając diagnozy stanu umysłów współczesnej inteligencji. W losach

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ludzie zbędni na widnokręgu

Źródło:

Materiał nadesłany

Twórczość nr 7/8

Autor:

Elżbieta Baniewicz

Data:

11.08.2004

Realizacje repertuarowe