Teatr ,,Groteska" ma swoich stałych wielbicieli przeważnie wśród dorosłych i to szczwanych smakoszów sceny. Zresztą, aczkolwiek lalki kuszą przede wszystkim naszych milusińskich, repertuar układa się raczej do gustu dorosłych. Po szampańskim "Orfeuszu w piekle" uraczono nas tym razem poetycznymi dramatami Federico Garcii Lorki - Leszek Śmigielski jako reżyser zaprezentował "Romans Perlimplina i Belisy". Temat wieczny jak świat: podstarzały kawaler za poduszczeniem służącej żeni się z piękną Belisą, która nie zarzuca po ślubie frywolnego trybu życia. Złamany małżonek zaaranżowawszy wprzódy scenę fikcyjnej randki Belisy z kochankiem popełnia rzekome zabójstwo, czyli samobójstwo. I otóż ta kluczowa scena sztuki całkowicie stała się w "Grotesce" nieczytelna. Po prostu zawiodła technicznie. A poza tym - bądźmy szczerzy: bardziej intryguje prawdziwa pierś niż z drewna - i tym razem trudno się było poddać podwójnej umown
Tytuł oryginalny
Lorca w Grotesce
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie, Kraków nr 50