EN

14.01.1972 Wersja do druku

List z lawendą

Jest trochę uroczych chwil i ładnych rekwizytów w tej drugiej z kolei adaptacji powieści Gałczyńskiego z wczesnego okresu jego twórczości: skrzyżowanie poezji z groteską w grze aktorów i kompozycji scenicznej, zabawne kostiumy i powabne igraszki parasolami, trzymanie się klimatu poetyki Gałczyńskiego, która przez "Porfiriona Osiełka" torowała sobie drogę zarówno do "Kolczyków Izoldy" jak do Zielonych Gęsi i Listów z fiołkiem. Krystyna Meissner starała się usilnie, by absurdy "Porfiriona" i fantazja "Porfiriona" nie ograniczały się do cech zbieżnych z teatrem Witkacego, z wizjami Schulza. Toczyć się miały te młodociane figle autora "Niobe" lekko i nie za długo, wśród pełnych wdzięku, szybkich zmian sytuacji. I aktorzy starali się dostosować do poetycko-groteskowych pląsów poety: zwłaszcza Andrzej Szajewski, postać tytułowa, zdziwiony Kandyd czy inny prostaczek boży, bezbronna ofiara i niewinny poeta. Zabawne, choć wedle gotowych wzorów fig

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

List z lawendą

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna Ludu

Autor:

JASZCZ

Data:

14.01.1972

Realizacje repertuarowe