- W obecnych czasach, w których liczy się przede wszystkim życie, zdrowie i pieniądz, arystokratyzm stracił dawne znaczenie - mówi aktorka Liliana Głąbczyńska-Komorowska w rozmowie z Krzysztofem Lubczyńskim w Dzienniku Trybuna.
Miała Pani debiut, jaki rzadko zdarza się świeżo upieczonej absolwentce szkoły aktorskiej. Rola Abigail w Teatrze Telewizji, w reżyserii Zygmunta Hübnera, u boku takich mistrzów jak Andrzej Łapicki, Roman Wilhelmi, Zbigniew Zapasiewicz, Marek Walczewski, Hanna Skarżanka. Myślę o "Czarownicach z Salem" Arthura Millera... - Rzeczywiście, to było niezwykle. Hübnera poznałam w warszawskiej PWST, który był tam profesorem. Innym moim profesorem był Gustaw Holoubek, Andrzej Łapicki moim dziekanem, a rektorem Tadeusz Łomnicki, jeden z największych aktorów wszech czasów. W szkole teatralnej była wtedy niesamowita plejada osobowości. Przyglądanie się ich kunsztowi bardzo wiele mnie nauczyło. Byłam bardzo ambitną młodą osobą i chciałam zajść bardzo daleko. Hübner wypatrzył mnie w roli Gertrudy, we fragmencie "Hamleta", który w ramach scen dramatycznych wyreżyserował Żenia Korin i powiedział: "Pani Liliano, mam dla Pani rolę". To była rola Abigail