Ten tytuł jest trochę na wyrost. O prawdziwym wykorzystywaniu tradycji myślenia libertyńskiego można w dzisiejszym naszym teatrze mówić, sądzę, w odniesieniu do jednego tylko przypadku: do "Wzorca dowodów metafizycznych" Tadeusza Bradeckiego. Tylko tam sceptycyzm, kwestionowanie oswojonych zasad, kompromitowanie ich poprzez zaskakujące zestawienia, odsłanianie niedostrzegalnych sprzeczności mają cel światopoglądowy: mają ujawnić skomplikowane mechanizmy świata w ich paradoksalnościach, nielogicznościach, blichtrze, mają weryfikować wartości. Bradecki, konstruując swą teatralną powiastkę, gada z oświeconymi filozofami jak równoprawny partner. W przedstawieniach, które przychodzi mi tu omawiać, jest inaczej. Wolter nie jest tu przywoływany jako filozof czy moralista; pełni raczej rolę chwilowego zastępcy teatralnych scenarzystów. Jego powiastki oferują mianowicie teatrowi to, o czym współczesna dramaturgia skutecznie zapomn
Tytuł oryginalny
Libertynizm wolterowski
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 9