W POCZĄTKACH bieżącego stulecia zjawiał się w dublińskim teatrze pewien młody, ubogo odziany student, który zamiast okazywać bilet wstępu, oświadczał: "jestem Joyce". Mniemał on, że fakt ten stanowi dostateczny tytuł do gratisowego wpuszczania go na widownię. Jeden z czołowych poetów literackiego odrodzenia Irlandii - William Yeats - mawiał o tym chłopcu: "Nigdy nie napotkałem tyle zarozumiałości u kogoś, kto miałby na swoim koncie mniej osiągnięć pozwalających ją usprawiedliwić." I rzeczywiście James Joyce w owych latach mógł poszczycić się zaledwie jednym esejem opublikowanym przez londyński "Fortnightly Review", jednym publicznym odczytem na uniwersytecie ("Dramat a życie") i głośno wypowiadanymi, krytycznymi sądami o uznanych wielkościach literatury irlandzkiej i obcej. Niezachwiana wiara w siebie, własny talent i pozycję miały znaleźć pokrycie w faktach dopiero znacznie później. Na razie, ku zgorszeniu i zabawie dublińczyków, mło
Tytuł oryginalny
Kwartet zazdrości
Źródło:
Materiał nadesłany