Za widzami siadającymi na podestach, ustawionych na teatralnej scenie, zatrzaskuje się krata. Szczęk przekręcanych kluczy, dźwięk przekładanych łańcuchów. Klaustrofobiczna atmosfera, ciemność. Za chwilę przyjdą aktorzy, którzy będą oglądać publiczność zamkniętą w klatce. Ktoś spojrzy z przerażeniem, ktoś wybuchnie śmiechem. Cały świat jest więzieniem, z którego nie ma ucieczki, a tęsknota za jasnym księżycem to tylko marzenie naiwnego dziecka. I takim dzieckiem jest na początku "Kaliguli" - przedstawienia Agaty Dudy Gracz - tytułowy bohater. Nagi, łysy, chudy. Niczym tybetański mnich przyjmuje embrionalną pozycję w ramionach wiernego sługi. Bowiem Kaligula właśnie zrozumiał, że ludzie umierając nie są szczęśliwi i dlatego w życiu trzeba pragnąć niemożliwego. On pragnie księżyca, czystego i prawdziwego, przeciwieństwa obłudnego, zakłamanego świata, w którym przyszło mu żyć. Dlatego w dążeni
Tytuł oryginalny
Księżyc w strugach krwi
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska nr 251