Krystyna Łubieńska wcielała się w królowe i burdelmamy. Była Ofelią, Antygoną, wampirzycą. Kiedy gra, jest szczęśliwa, nie liczy lat, przyjmuje każde wyzwanie. Z Teatrem Wybrzeże związana jest od 1958 roku
Urodziłam się przed wojną. Kiedy? O wiele za wcześnie - wyznaje aktorka - i nie chcę myśleć, że za chwilę będę miała urodziny, któreś tam, więc nigdy ich nie obchodzę. Ile ma lat, pozostaje tajemnicą. Słynna jest anegdota, jak to Stanisław Michalski zaprosił ją przed laty do radia na "Godzinę z Krystyną Łubienska" i spytał: A ile ty masz właściwie lat? Kiedy się urodziłaś? I usłyszał: Jak to kiedy? W 1410! Michalski oniemiał i odpalił: Ale przecież wtedy była bitwa pod Grunwaldem! - No właśnie, ja mu na to, wtedy przyszłam na świat - opowiada Krysia. - Znajomi, słuchając audycji, turlali się ze śmiechu. Super szybkie trampki - Ja nie mam czasu na starość - zapewnia. - Kiedy cztery lata temu dostałam rolę 14-latki, nie chciałam jej przyjąć i powiedziałam reżyserowi Adamowi Nalepie: - Nie będę mówiła, że mam czternaście lat, bo publiczność obrzuci mnie zgniłymi jajami. Ale nie zostałam obrzucona, a spektakl zagraliśmy