Nie byłem ani we Lwowie w Teatrze Wielkim, ani w warszawie w teatrze "Melodram" na "reinscenizowanej przez p. Schillera "Królowej przemieści" i przyznam się, że wcale tego nie żałuję. Wnioskując bowiem ze sprawozdań w prasie - doszedłem do przekonania, że z pierworodnej mej sztuki zrobiono jakiś rewiowo-tinglowy bigos, zaprawiony ostrym sosem pikanterji. Nie chcę widzieć takiej "Królowej", tak jak nie chcę widzieć życiowego prototypy "mojej Mańki Zwierzynieckie", która dziś jako czcigodna matrona, pędzi w zaciszu domowem dni swoje. Uznaję w całej pełni wielki specyficzny talent p. Schillera w kierunku inscenizowania - nie mogę się jednak zasadniczo zgodzić na rozhukaną samowolę inscenizatora, który bez wiedzy autora usuwa ze szkodą dla sztuki integralne figury i typy, "kasuje" piosenki, które przez ten czas dosłownie - przeszły już w usta ludu, a na ich miejsce daje kompilacje przeróżnych piosenkarzy - kompilacje małowartościowe (z wyjątkiem:
10.10.1931
Wersja do druku