Z rozlicznych utworów Franciszka Zabłockiego (1750-1821) - najwybitniejszego komediopisarza polskiego Oświecenia - najlepiej znamy "Fircyka w zalotach" i "Sarmatyzm". A przecież Zabłocki napisał kilkadziesiąt sztuk, w których z równym powodzeniem wykpiwał współczesne mu wstecznictwo, posługiwał się ciętym dowcipem i znakomitym wierszem. Wśród tych kilkudziesięciu komedii Zabłockiego znajduje się i "Król w krainie rozkoszy", którego dziś właśnie zobaczymy na małym ekranie. Jego premiera odbyła się w roku 1787 w warszawskim Teatrze Narodowym, lecz sztukę wkrótce z afisza zdjęto, bowiem za bardzo obrażała monarchistyczne uczucia współczesnych, drwiąc ze stosunków panujących na dworze osiemnastowiecznej Polski. I dopiero po 170 latach ponownie sięgnięto po tę komedię, by grać ją odtąd od czasu do czasu na różnych scenach kraju. Intryga "Króla w krainie rozkoszy" jest dość zagmatwana, ale nie o nią przecież w sztu
Tytuł oryginalny
Król w krainie rozkoszy
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Ludowy Nr 3