W znakomitym przedstawieniu Gustawa Holoubka tytułowy król Edyp wyrywa z pamięci okrutną prawdę o swoim pochodzeniu. Śledztwo staje się jego obsesją, a sukces - wyrokiem. Reżyser pyta: co z tego, że znamy prawdę, skoro nie da się żyć? Gdyby Sofokles żył w dzisiejszej Polsce, z pewnością z uwagą śledziłby poczynania IPN i sądów lustracyjnych. Tłumacz Marcin Sosnowski odczytał w antycznej tragedii Sofoklesa wyznanie polityka i sprawnego konstruktora sensacyjnych fabuł. W jego przekładzie słyszy się więc szum teczek, kuluarowe zdrady, pokrzykiwania zapaleńców domagających się rozliczeń i lustracji. "Król Edyp" stał się przez to tragedią pamięci, która oczyszcza i zabija zarazem. Pamiętliwi okazali się zwłaszcza bogowie, którzy mimo upływu lat nie zapomnieli o niewyjaśnionym zamordowaniu króla Lajosa. Zsyłając plagi i śmierć, domagają się od mieszkańców Teb ukarania zbrodniarza. Edyp (Piotr Fronczewski) jako odpowiedzialny władca d�
Tytuł oryginalny
Król Edyp idzie do IPN
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 288