Recenzent teatralny musi - jak się okazuje - znać się także na bridżu. Bo oto pp. Amiantowi i Marchandowi spodobalo się przeegzaminować nas z trudnej sztuki licytacji, odzywki i rozgrywki. Ale nie damy się, przewidzieliśmy tę chwilę i przystępujemy do rzeczy, zbrojni w arkana wiedzy, zdobytej w długie noce hazardu po... 3 grosze za punkt, i wydukanej z książki sławetnego mistrza Culbertsona. Otóż pod względem fachowo-bridżowym farsa pp. Armanta i Marchanda zrobiona jest conajmniej niedbale. Można tu właściwie mówić o całkowitej ignorancji bridżowej, przynajmniej wersji polskiej. Wszystko, co bridżowe, jest wiłaściwie w tej komedii bridżowej chybione, wszystko, począwszy od stolika, poprzez terminologię do praktycznych rozgrywek. Jakżeż można grać bridża na prostokątnym, nie na kwadratowym, stoliku! Jakże można przedkładać komuś do rozwiązania problem bridżowy, nie mówiąc o co chodzi, ile ma wziąć lew i jakie jest atu! Jakże można twie
Tytuł oryginalny
Król brydża (Teatr Letni)
Źródło:
Materiał nadesłany
"Tygodnik Ilustrowany" nr 27