Miły wieczór, pijemy dobre wino, rozmowa zaczyna być coraz bardziej interesująca. Nagle trach, siedzący naprzeciwko znajomy odstawił kieliszek zbyt blisko kraju stołu. Pierwsza zauważyła to jego żona. Niby nic się nie stało, jeszcze nie zdążył go przewrócić, ale pretekst do kłótni się znalazł. Skończyła się ciekawa dyskusja o muzyce, skończyły się niewinne półuśmiechy, atmosfera gęstniała z minuty na minutę. Kolację dokończyłam w przyspieszonym tempie, nie pamiętam nawet, czy była to sałata z oliwkami czy bez. Są pary, które potrzebują trzeciej osoby, by móc pod byle pretekstem wygrzebać wszystkie domowe brudy, gromadzone przez lata pretensje, które potrafią godzinami przy świadkach roztrząsać. Nie myślą wtedy o niestosowności sytuacji, o znajomych, którzy muszą w tym uczestniczyć i których tak naprawdę to nic nie obchodzi. Dość podobnie jak moi znajomi zachowali się twórcy ostatniej premiery w Teatrze
Tytuł oryginalny
Kozetka u psychoanalityka
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska nr 255