EN

11.05.2003 Wersja do druku

Kotku, nie dręcz mnie

NAWET UCIEKAJĄC NA WIEŚ, NIE UCIEKNIESZ PRZED SOBĄ Nikt nie dręczy z większą perwersją od Anglików. To oni wymyślili go­tycką powieść grozy i smażone ne­reczki na śniadanie. Oglądając angiel­skie filmy, zawsze możesz spodziewać się wszystkiego najgorszego. A Bridget Jones - spytacie? Sama słodycz prze­cież... A przyszłoby wam do głowy co­dzienne liczenie wypalanych papiero­sów albo wypitych kieliszków wina? Bo mnie nie. Weźmy też głośnych "no­wych brutalistów" teatru ostatniej de­kady: rżną na sucho i nie pytają zmiłuj. Ogólnie da się żyć Martin Crimp także należy do tych milusińskich. W Polsce jest mniej zna­ny, może dlatego, że nie pcha się do pierwszego szeregu krwiożerczych dręczycieli. Jeśli dręczenie podzielić na jawne i ścichapęk, Crimp z upodo­baniem uprawia to drugie. Ludzie w je­go sztukach - dotąd skądinąd nielicz­nych, bo to młody jeszcze człowiek - wyglądają jakby nigdy nic, mówią w zasadzie s

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kotku, nie dręcz mnie

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 19

Autor:

Hanna Maliczewska

Data:

11.05.2003

Realizacje repertuarowe