EN

27.10.2003 Wersja do druku

Koszmar wojny

Na 800-lecie Gminy Żydowskiej we Wrocławiu Gabriel Gietzky przy­pomniał wrocławianom, jak wyglą­dała estetyka teatru rapsodycznego w latach 70. ubiegłego wieku "Morderstwo" Hanoha Levina: niezwykłe miejsce - wrocław­ska synagoga, niezwykły spek­takl - forma antycznej tragedii wpisana w realia znane nam z dzienników. Pale­styński ojciec traci syna. Nie ma winnych, jest zbieg okoliczności. Oprawcami są iz­raelscy komandosi (Robert Koszucki, Bo­rys Błaut). Okrutni, bo nie ogarniają refleksją własnego okrucieństwa. Właściwie za­bijają dla zabawy. Grając w kule, zadają Chłopcu (Łukasz Dziemidok) cios za każ­de nieudane trafienie. To czytelna metafo­ra ślepej furii losu. Tylko że w spektaklu Gietzky'ego nie ma żadnej furii. Postacie jakby ugrzęzły w złym śnie - w bezruchu. W sterylnej przestrzeni artyści raczej wy­glądają, niż grają. Raczej deklamują, niż mówią. Raczej wyrażają poglądy autora, niż przeistaczają się w postacie. Te p

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Koszmar wojny

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Wrocław nr 251

Autor:

Leszek Pułka

Data:

27.10.2003

Realizacje repertuarowe